Dariusz

W swoim drugim sparingu po przerwie epidemiologicznej piłkarze Mrągowii Mrągowo wygrali z grającymi w klasie okręgowej Orlętami Reszel 4:0 (1:0). Do bramki rywali trafiali Kamil Skrzęta (z rzutu karnego), Mateusz Różowicz, Rafał Kudlak oraz Wojciech Żęgota. Zwycięstwo mrągowian mogło być okazalsze, jednak w pierwszej połowie piłkę uderzoną z „jedenastki” przez Łukasza Michałowskiego obronił Jarosław Doborzyński.

Mrągowianie przystąpili do spotkania bez Marcina Marszałka (sprawy osobiste) oraz Aleksandra Tomasza (trenuje z Huraganem Morąg). Okazję do zaprezentowania swoich umiejętności otrzymali Wiktor Bojarowski z Warmii Olsztyn oraz dwóch juniorów mrągowskiego klubu – Dawid Łoskociński i Filip Pieńkowski.

Od początku przewagę na boisku osiągnęli piłkarze Mrągowii, dwie dobre okazje do zdobycia bramki miał Dariusz Gołębiowski, jednak najpierw piłkę po jego strzale na korner wybił Jarosław Bochno, a chwilę potem dobrą interwencją popisał się bramkarz Orląt Jarosław Doborzyński. W 22. minucie Sławomir Bućko podyktował rzut karny za faul na Macieju Kotarbie w „szesnastce”. Łukasz Michałowski z 11 metrów uderzył w prawy róg bramki, jego intencje wyczuł Doborzyński i złapał futbolówkę. Dwie minuty później Gołębiowski zagrał z prawej strony do Mateusza Barszczewskiego, lecz jego mocne uderzenie w dobrym stylu obronił golkiper rywali. Chwilę wcześniej swoją okazję miał Kamil Skrzęta, ale również Doborzyński interweniował bez zarzutów. W 39. minucie Paweł Plonkowski zatrzymał ręką piłkę dośrodkowaną z lewej strony boiska przez Wojciecha Żęgotę i sędzia po raz kolejny wskazał na „wapno”. Tym razem do futbolówki podszedł Skrzęta i pewnym strzałem zdobył pierwszego gola dla „żółto-czarnych”. Chwilę potem świetny przechwyt w środku pola zanotował Barszczewski, przebiegł z piłką kilka metrów, podał do nieobstawionego Mateusza Różowicza, jednak ten w dobrej sytuacji strzelił wprost w bramkarza. Tuż przed przerwą swoją okazję miał jeszcze Damian Glinka, jednak uderzył z dziesięciu metrów wysoko nad bramką.

W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Nadal „żółto-czarni” prowadzili grę, próbując stwarzać sobie kolejne sytuacje do zdobycia gola. W 53. minucie Rafał Kudlak zagrał na prawo do Wiktora Bojarowskiego, ten dynamicznie wpadł w pole karne, „wkręcił” w ziemię jednego z rywali, po czym dośrodkował wprost na głowę Różowicza, który nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. W odpowiedzi reszlanie przeprowadzili jedną z nielicznych akcji na połowie mrągowian, jednak Patryk Modzel nie zdołał pokonać Adriana Orła. W 57. minucie Kudlak przejął futbolówkę na trzydziestym metrze, dostrzegł wysuniętego z bramki Doborzyńskiego i pięknym strzałem w okienko bramki podwyższył prowadzenie. Trzynaście minut później Różowicz wpadł w pole karne, po czym uderzył minimalnie obok dalszego słupka. Wynik w ostatniej akcji meczu ustalił Żęgota, który po zamieszaniu w polu karnym otrzymał piłkę od Kudlaka i z bliskiej odległości pokonał Doborzyńskiego.

– Na tym etapie nasza gra pozostawia wiele do życzenia. Było za dużo niedokładności, co na pewno było widać z boku boiska. Z tej niedokładności gra była rwana, nie potrafiliśmy nabrać odpowiedniego tempa. Niedokładne podania się mnożyły i było za dużo przestojów w naszej grze. Z drugiej strony teraz najważniejszy jest powrót do regularnego grania. Reszta przyjdzie z czasem. Jesteśmy ambitną drużyną, dużo od siebie wymagamy i zrobimy wszystko, aby te mankamenty wyeliminować i poprawić naszą grę – mówił po meczu Mateusz Barszczewski.

Mrągowia: 27. Michał Marcińczyk (46 Adrian Orzeł) – 6. Damian Glinka (46, 69. Rafał Kudlak), 3. Maciej Kotarba (46, 88. Wiktor Abramczyk), 5. Łukasz Michałowski (60, 3. Maciej Kotarba), 22. Wojciech Żęgota (46, 99. Szymon Nakielski) – 7. Dariusz Gołębiowski (46, 14. Wiktor Bojarowski), 16. Piotr Błędowski (75, 2. Dawid Łoskociński), 8. Kamil Skrzęta (60, 11. Piotr Wypniewski; 75, 15. Filip Pieńkowski), 11. Piotr Wypniewski (46, 55. Cezary Trzebiński), 10. Mateusz Barszczewski (60, 7. Dariusz Gołębiowski; 75, 22. Wojciech Żęgota) – 9. Mateusz Różowicz (75, 10. Mateusz Barszczewski).

Rozmawialiśmy z Karolem Lemechą, który w klubie pełni funkcję trenera-koordynatora grup młodzieżowych.

W styczniu po roku powróciłeś do Mrągowii Mrągowo w roli koordynatora grup młodzieżowych. Co Cię skłoniło do takiego ruchu? Wiem, że miałeś propozycje dalszej pracy w piłce seniorskiej.
– Tak, były propozycje z IV ligi, natomiast zawsze na pierwszym miejscu stawiam rodzinę, dla której chciałam mieć więcej czasu. Dlatego postanowiłem zrobić sobie przerwę od IV ligi, a w między czasie pojawiła się propozycja pracy jako trener-koordynator w Mragowii.

Wracając do klubu, co postawiłeś sobie za cel?
– Przede wszystkim rozwój szkolenia, zarówno pod kątem organizacyjnym jak i merytorycznym oraz wdrożenie programu szkolenia i jego ewaluacja. Dodatkowo chcę promować i rozwijać grupy młodzieżowe poprzez projekty sportowe. Oczywiście jednym z głównych celów jest wprowadzanie wychowanków do pierwszego zespołu. W tym roku będziemy aplikować do projektu certyfikacji szkółek piłkarskich PZPN. W wrześniu składamy do Urzędu Miejskiego projekt utworzenia klas sportowych w Szkole Podstawowej przy ulicy Kopernika. W planach mamy kolejne akcje związane z naborami, a już w sierpniu organizujemy kolejny obóz sportowy dla naszych zawodników.

Co należy do Twoich obowiązków?
– Koordynowanie pracy trenerów oraz grup młodzieżowych. Dodatkowo kontrola procesu treningowego, udział w jednostkach treningowych oraz dzielenie się wiedzą z trenerami. Dużo musieliśmy zmienić w organizacji pracy grup młodzieżowych, natomiast dla mnie najważniejszy jest obszar merytoryczny, czyli konkretnie trening i to jak ten trening wygląda. Odpowiadam za to, żeby każdy jednostka treningowa w każdej grupie, była na najwyższym możliwym poziomie. Zajmuję się też organizacją naborów i obozów.

Masz już jakieś spostrzeżenia po tym okresie pracy? Co udało się poprawić lub ulepszyć?
– Tak naprawdę nie miałem dużo czasu, ponieważ przez dwa miesiące nie mogliśmy trenować. Na pewno usystematyzowaliśmy organizację pracy grup młodzieżowych. Trenerzy pracują na konkretnych zasadach i muszą się ich trzymać. Każdy trening musi być zaplanowany, a trenerzy muszą dokumentować treningi w postaci konspektów. W styczniu zorganizowaliśmy obóz dla naszych zawodników. Dużym sukcesem jest pozyskanie 15 tysięcy złotych z Programu Klub. Za cześć tej kwoty zakupimy sprzęt dla naszych zawodników.

Dajesz szansę pracy z młodzieżą zawodnikom pierwszej drużyny. To ciekawa koncepcja.
– Nie wykluczam, że w najbliższym czasie kolejni zawodnicy pierwszego zespołu dołączą do sztabu trenerskiego. Cały czas potrzebujemy nowych trenerów do pracy z młodzieżą. Dlatego cieszę się, że zawodnicy pierwszego zespołu chcą pracować z grupami młodzieżowymi, a ja uważam, że to bardzo dobra koncepcja. W ostatnim czasie na taki krok zdecydowali się Mateusz Barszczewski i Damian Glinka, którzy są już na kursie UEFA C. Wcześniej do grona trenerów młodzieży dołączyli Łukasz Kuśnierz, Piotr Osmański i Robert Bumbul. Cieszę się, że nasi trenerzy mają pasję, ambicję i chcą się rozwijać.

Jak wygląda trening najmłodszych? Nad czym skupiacie się w waszym systemie treningu dzieci?
– Jak już wspominałem jesteśmy obecnie w trakcie tworzenia spójnego programu szkolenia dla wszystkich grup w naszym klubie. Ważne jest, żeby do konkretnej grupy wiekowej dobrać odpowiednie metody, formy i środki treningowe. Jeśli chodzi o sam trening to w każdym obszarze treningu akcenty i treści treningowe muszą być odpowiednio dobrane do rozwoju i cech dziecka. W najmłodszych grupach podstawową formą nauczania są gry i zabawy ruchowe, w których dziecko poprzez częsty kontakt z piłką oswaja się z podstawowymi elementami gry. Dzieci mają otwarte umysły, dlatego trener musi pozwolić im podejmować decyzje, popełniać błędy i wyciągać wnioski. Musi rozwijać pasje dzieci. Dlatego musi to być proces twórczy, a nie odtwórczy, żeby dzieci się rozwijały.

Granie na wynik przeszkadza w rozwoju zawodników? Czy podejście gry bez wyniku nie grozi przypadkiem zagłaskaniem, zabiciem żądzy zwycięstwa? Jak do tego podchodzicie w klubie?
– Zawsze powtarzam, że wynik jest ważny, ale nie najważniejszy. Każdy zawodnik i każdy trener chce wygrywać, ale nie można tego robić za wszelka cenę. Na pierwszym miejscu jest rozwój zawodnika, a dopiero w dalszej kolejności wynik. Na pewno nie można powiedzieć,że wynik jest zupełnie nieważny. Trzeba to wszystko wypośrodkować i tu ogromną rolę odgrywa trener, który musi być autorytetem. Musi on stworzyć odpowiednią atmosferę na treningu oraz środowisko do rozwoju dla zawodnika. Rolą trenera jest pogłębiać proces szkolenia w taki sposób, żeby dziecko się rozwijało.

W klubie prowadzone jest szkolenie do juniora młodszego. Po sezonie 2019/20 rocznik 2003 kończy ten wiek. Jaki macie pomysł na tych chłopaków?
– Zgadza się. Planujemy szkolić młodzież do grupy juniora młodszego, a następnie wprowadzać wychowanków do pierwszego zespołu. 17 lat to idealny wiek, aby rozpocząć treningi i rywalizacje w seniorskiej piłce na poziomie IV ligi. W ostatnim czasie jedenastu zawodników zespołu juniora młodszego rocznik 2003/04 dostało możliwość treningu z pierwszym zespołem Mrągowii. Są to Dawid Łoskociński, Jakub Żbikowski, Szymon Kurta, Filip Pieńkowski, Kacper Lepa, Karol Jośko, Patryk Zyśk, Gracjan Bagiński, Maciej Cychowski, Zbigniew Wójcik, Dawid Krawczyk. Oczywiście nie skreślamy pozostałych, jest jeszcze kilku zawodników z drużyny juniora młodszego, którzy dostaną szansę w zespole seniorów. Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że nie wszyscy od razu wywalczą sobie miejsce w pierwszym zespole. Zawodnicy, którym się to nie uda, mogą skorzystać z opcji wypożyczenia do innych klubów. Po okresie wypożyczenia mają możliwość powrotu do Mragowii i walczenia o skład w następnej rundzie lub sezonie.

Wyróżniający się zawodnicy z młodszych roczników też mają szansę na zaproszenie do treningu z seniorami?
– Zdecydowanie tak, od stycznia kilku wyróżniających się zawodników z rocznika 2005 dostanie możliwość treningu z pierwszym zespołem. Uważam, że przez trening z bardziej doświadczonymi zawodnikami nasi wychowankowie szybciej będą się rozwijali pod kątem dorosłej piłki, ale tak naprawdę wszystko zależy od samych zawodników, od ich determinacji, systematyczności i zaangażowania.

Czy prowadzone są nabory? Czy każde dziecko może przyjść na trening?
– Oczywiście, nabory są prowadzone przez cały rok. Każde dziecko może przyjść na trening po wcześniejszym kontakcie rodzica z trenerem. Zapraszamy wszystkich chętnych od rocznika 2004 do 2017.

Zarząd Orląt Reszel informuje, że podczas piątkowego (godz. 18:00, Reszel) spotkania sparingowego pomiędzy Orlętami i Mrągowią Mrągowo, stadion będzie zamknięty dla osób postronnych – członków zarządu oraz kibiców.

W kolejnej części cyklu „Poznajmy młodzież” rozmawialiśmy ze Zbigniewem Wójcikiem (2004, junior młodszy), Oliwierem Olbrysiem (2005, trampkarz) oraz Aleksandrem Komarem (2010, orlik).

Oliwier Olbryś (dolny rząd, piąty z lewej)

Jak się zaczęła Twoja przygoda z piłką? W jakim wieku udałeś się na pierwszy trening? Kto Ciebie tam zaprowadził? Masz jakieś wspomnienia z początkiem gry w piłkę?

Z.W.: – Na pierwszy trening przyszedłem w pierwszej klasie podstawówki w wieku 6 lat. Przyprowadziła mnie wtedy mama. Pamiętam, że na początku znałem tylko jednego kolegę z bloku. Później poznałem wszystkich chłopaków i spotykamy się do dziś.

O.O.: – Zaczęło się od pójścia na boisko z moim tatą. Piłka nożna nie podobała mi się, dopóki rodzice nie zapisali mnie na pierwszy trening w wieku 7 lat. Po treningu, gdzie drużyna przywitała mnie znakomicie, nabrałem zapału do dalszej gry.

A.K.: – Od małego zawsze bardzo chciałem grać w piłkę. Rodzice zapisali mnie w wieku pięciu lat do Mrągowii, jednak wtedy na treningach mi się nie podobało i szybko zrezygnowałem. Dopiero rok później zacząłem regularnie chodzić na Orlika przy Żołnierskiej i trener z Orlika doradził mamie, żeby mnie jednak gdzieś na piłkę zapisała. Spróbowałem po raz drugi w Mrągowii i to było to.

Aleksander Komar

W swojej kolekcji masz dużo pucharów, statuetek oraz medali. Która jest dla Ciebie najważniejsza?

Z.W.: – Najważniejsza dla mnie jest statuetka króla strzelców, którą zdobyłem w Mikołajkach po zaciętej rywalizacji z Dawidem Kurbiedziem. Jest dla mnie najważniejsza, ponieważ Dawid był moim jednym najlepszych kumpli.

O.O.: – Moją najważniejszą statuetką jest „Najlepszy Zawodnik Drużyny” w Mrągowie w 2017. Jako drużyna zagraliśmy fantastyczny turniej, w którym przegraliśmy w finale po rzutach karnych.

A.K.: – Najbardziej lubię puchar z turnieju w Białymstoku. Zajęliśmy drugie miejsce, graliśmy na stadionie Jagiellonii Białystok. To był fajny wyjazd i przeżycie. Nocowaliśmy tam, zgraliśmy się wtedy z drużyną i dlatego miło to wspominam.

Zbigniew Wójcik

Pamiętasz może swój dobry mecz, taki, który Ci najlepiej wyszedł?

Z.W.: – Jest to mecz z poprzedniego sezonu o awans do wyższej ligi z Nakim Olsztyn. Nie był może to mój najlepszy mecz, ale najlepiej go wspominam. Drużyna wspaniale się zgrała i wygraliśmy. Radość była niesamowita.

O.O.: – Było dużo meczów, w których dobrze mi poszło, lecz nie mam takiego, który utkwił mi w pamięci.

A.K.: – Niestety nie pamiętam takiego meczu.

Oliwier Olbryś (górny rząd, piąty z prawej)

Na jakiej pozycji występujesz na boisku? Lubisz tam grać?

Z.W.: – Najbardziej lubię grać na lewym skrzydle, na tej pozycji najwięcej grałem i dobrze się tam czuję. Lubię po prostu pojedynki jeden na jeden na szybkość.

O.O.: – Zazwyczaj gram jako rozgrywający w środku pola, czasami też jako skrzydłowy. Bardziej lubię grać w środku pola, ponieważ rozgrywanie sprawia mi dużą frajdę z gry.

A.K.: – Jestem napastnikiem i lubię grać na tej pozycji. Kiedyś stałem w bramce i czasem do tego tęsknię.

Aleksander Komar

Jakie cele sportowe stawiasz przed sobą?

Z.W.: – Myślę, że jest już trochę za późno bym zaszedł gdzieś daleko. Kładę nacisk na integracje w klubie z moją drużyną.

O.O.: – Moim aktualnym celem jest trenowanie jak i gra w drużynie seniorskiej.

A.K.: – Chcę ciężko trenować, grać jak najlepiej i zostać dobrym zawodnikiem w przyszłości.

Zbigniew Wójcik (w niebieskim), fot. Paweł Godlewski

Gdybyś mógł wybrać sobie klub, w jakim chciałbyś, na co dzień grać, to co to byłby za klub i dlaczego akurat ten?

Z.W.: – Wybrałbym klub, w którym teraz gram. Jak dla mnie klimat drużyny, w której gram od dawna jest najlepszy. W żadnej drużynie nie miałbym takiego zgrania.

O.O.: – Jako, że jestem Liverpoolu oczywiście chciałbym w nim zagrać. „The Reds” imponują mi swoim stylem gry i wielką historią.

A.K.: – Oczywiście to FC Barcelona. Są po prostu najlepsi.

Zbigniew Wójcik (w niebieskim), fot. Paweł Godlewski

Czy jest jakiś piłkarz, który szczególnie Ci imponuje, swoją grą, postawą na boisku i oczywiście prywatnie?

Z.W.: – Moim ulubionym piłkarzem jest Ansu Fati, ponieważ pokazał całemu światu, że w wieku 16 lat można przebić się do pierwszej drużyny Barcelony. Inspiruje mnie także z racji tego, że jest niesamowicie uzdolniony w dryblingu.

O.O.: – Z pewnością jest to Jordan Henderson, czyli filar drużyny Liverpoolu. Jego gra defensywna i podania stoją na wysokim poziomie. Myślę, że bez niego „The Reds” nie zakończyliby sezonu na tak wysokiej lokacie.

A.K.: – Imponuje mi gra i postawa Lionela Messiego. Jest najlepszym zawodnikiem. Podoba mi się, że potrafi pokonać swoje słabości oraz to, że od lat jest wierny swojemu klubowi.

Po pierwszym po powrocie od czasów pandemii meczu sparingowym Mrągowii Mrągowo rozmawialiśmy z trenerem Mariuszem Niedziółką.

Tęskniliśmy za graniem w piłkę.
– No tak, wszyscy byli utęsknieni. Cieszę się, że rozegraliśmy ten mecz. Szkoda, że nie w Mrągowie, ale zagraliśmy też na świetnej murawie w Węgorzewie. Myślę, że chłopaki mieli wielką przyjemność z grania. Powrót do gry, po takiej prawie trzymiesięcznej przerwie, jest najważniejszy. Wynik był sprawą drugorzędną. W naszej grze było dużo mankamentów, ale niewiele trenowaliśmy. W obecnej chwili trening jest bardziej podtrzymujący, żeby chłopaki nie opadli zupełnie z formy, więc co do jakości gry jest dużo zastrzeżeń. Trzeba się cieszyć, że mecz odbył się bez kontuzji. Szkoda, że jest nas tak mało. Tylko czterech obrońców miałem na wymianę. Po przerwie wymieniłem całą linię obrony, a reszta zmian to była rotacja. Musimy popracować i nad formą i nad uzupełnieniem składu, bo wyraźnie jest nas mało.

Obrońcy pokazali, że potrafią strzelać bramki.
– Troszeczkę inaczej zaczęliśmy pod koniec grać, więc daliśmy większą możliwość wchodzenia obrońcom w pole karne i zostało to przez nich wykorzystane. Wiktor i Rafał już wcześniej pokazywali, że mają dużą chęć na strzelanie bramek, więc to nie jest żadna nowość. To samo Maciek, który już nawet w lidze strzelał. Dzisiaj można było tak zrobić, cieszę się i gratuluję, że tak wyszło.

Jak trener oceni zespół pod względem motorycznym?
– Widać było, że nie jest to apogeum formy. Końcówka pierwszej połowy, stanęliśmy trochę, pierwsza zadyszka nas złapała. Nie potrafiliśmy zareagować na proste akcje wyprowadzane przez przeciwnika. Długa piłka, łatwo nas mijali, nie było doskoku. Jest to wina tego, że nie do końca była siła do biegania. Nie oczekiwałem też cudów w pierwszym sparingu po pięciu odbytych treningach. Tym bardziej, że to nie były najcięższe treningi, tylko adaptacja.

Jakie plany przed drużyną na najbliższe tygodnie?
– Trenujemy jeszcze przez dwa tygodnie. Dwa razy w tygodniu plus sparing. Za tydzień prawdopodobnie w piątek zagramy z Orlętami Reszel, a na ostatni tydzień umówiliśmy się z Tęczą Biskupiec. I to jest wszystko. Później nastąpi dwutygodniowa przerwa. Od 6 lipca planujemy już ostro ruszyć do pracy, żeby przygotować się do sezonu.

fot. https://www.facebook.com/GroundhoppingWarmiaiMazury

Piłkarze Mrągowii Mrągowo rozegrali pierwszy od czasów pandemii mecz sparingowy. „Żółto-czarni” wygrali z grającą w klasie okręgowej Vęgorią Węgorzewo 8:1 (3:1). Do bramki rywali trafiali Piotr Wypniewski, Dariusz Gołębiowski, Aleksander Tomasz (dwukrotnie), Piotr Błędowski, Rafał Kudlak, Maciej Kotarba oraz Wiktor Abramczyk, honorowego gola dla rywali zdobył Szymon Walaszczyk.

W mrągowskiej drużynie zabrakło Łukasza Kuśnierza oraz Filipa Wójcika, którzy zdecydowali się na zmianę barw, kolejno przeszli do Znicza Biała Piska i GKS-u Wikielec. Z powodów osobistych nie mógł zagrać Mateusz Różowicz.

Strzelanie w 12. minucie rozpoczął Piotr Wypniewski. Akcję rozpoczął Mateusz Barszczewski, który uruchomił na lewej stronie Wojciecha Żęgotę, ten dorzucił piłkę w pole karne do Dariusza Gołębiowskiego, który wycofał ją do Wypniewskiego, a ten precyzyjnym strzałem zdobył bramkę. Chwilę potem Kamil Skrzęta idealnie podał do Gołębiowskiego, ten wbiegł w „szesnastkę”, minął Kacpra Oszako i od poprzeczki wpakował futbolówkę do siatki. W 20. minucie w sytuacji sam na sam z Oszako znalazł się Aleksander Tomasz, jednak nieudanie próbował przerzucić piłkę nad bramkarzem gospodarzy. W międzyczasie zza pola karnego mocno huknął Szymon Walaszczyk, ale Marcin Marszałek dobrze interweniował. W 32. minucie Wypniewski zagrał diagonalnie do Gołębiowskiego, pomocnik „żółto-czarnych” wpadł w pole karne, po czym wycofał futbolówkę do Tomasza, który natychmiast uderzył i zdobył trzeciego gola dla Mrągowii. Dwie minuty przed przerwą doszło do kontrowersyjnej decyzji sędziego. Daniel Maliszewski wyszedł sam na sam z Marszałkiem, uderzona przez niego piłka trafiła w słupek. Bramkarz naszego zespołu uprzedził napastnika rywali i zgarnął mu futbolówkę sprzed nóg, ten padł jak rażony prądem, a sędzia wskazał na… wapno. „Sprawiedliwość” postanowił wymierzyć sam poszkodowany, ale trafił z jedenastu metrów w słupek. Do odbitej futbolówki doszedł jednak Walaszczyk i pewnym strzałem pokonał Marszałka.

Druga połowa to już zupełna dominacja mrągowskiej drużyny. W 56. minucie szansę na gola zmarnował Tomasz, który po zagraniu od Barszczewskiego dynamicznie wbiegł w szesnastkę, lecz kopnął z bliskiej odległości wprost w bramkarza. Chwilę potem indywidualną akcję przeprowadził Piotr Błędowski, minął dwóch rywali i wpakował piłkę w okienko bramki strzałem z 15 metrów lewą nogą. Cztery minuty później Szymon Nakielski wrzucił futbolówkę w pole karne Vęgorii, tam w wiadomy tylko dla siebie sposób nie złapał jej Rafał Chełmiński. Błąd golkipera rywali wykorzystał Tomasz i posłał piłkę do siatki. W 65. minucie Nakielski po raz kolejny dośrodkował w „szesnastkę”, Rafał Kudlak uprzedził rywali i strzałem głową zdobył kolejnego gola. W dalszej fazie meczu na bramkę rywali strzelali Tomasz, Błędowski oraz Żęgota, jednak nieskutecznie. W 85. minucie piłka uderzona przez Macieja Kotarbę trafiła w słupek. Ten sam zawodnik w następnej akcji, po zamieszaniu w polu karnym, ograł przy linii końcowej przeciwnika i z bliskiej odległości mocnym strzałem zdobył gola. Tuż przed końcem meczu dwójkową akcję przeprowadzili Barszczewski i Wiktor Abramczyk. Najpierw ten pierwszy uderzył wprost w bramkarza, doszedł jednak do odbitej futbolówki, podał do Abramczyka, który z bliska ustalił wynik meczu na 8:1.

Mrągowia: Marcin Marszałek (46 Michał Marcińczyk) – 6. Damian Glinka (46, 13. Rafał Kudlak), 2. Maciej Kotarba (46, 18. Wiktor Abramczyk), 5. Łukasz Michałowski (46, 14. Cezary Trzebiński), 17. Wojciech Żęgota (46, 16. Szymon Nakielski) – 7. Dariusz Gołębiowski (71, 6. Damian Glinka), 15. Piotr Błędowski, 8. Kamil Skrzęta (71, 5. Łukasz Michałowski), 9. Piotr Wypniewski (71, 2. Maciej Kotarba), 11. Mateusz Barszczewski (71, 17. Wojciech Żęgota) – 19. Aleksander Tomasz (83, 11. Mateusz Barszczewski).

Mrągowia Mrągowo otrzymała wsparcie finansowe z rządowego programu „Klub”.

W tym roku na realizację Rządowego Programu „Klub” zaplanowaliśmy rekordowy budżet. Dzięki temu wsparcie trafi do wszystkich klubów, których wnioski spełniły wymogi formalne – to blisko 4 900 lokalnych środowisk sportowych w całej Polsce. Jednocześnie w ramach tegorocznej edycji istnieje możliwość wyboru nowego modelu finansowania, jakim jest przeznaczenie 100% dofinansowania na wsparcie pracy trenerów – powiedziała Minister Sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk.

Celem programu jest wsparcie małych i średnich klubów sportowych, gdzie niejednokrotnie objawiają się sportowe talenty. W podstawowym modelu finansowania środki można przeznaczyć na: wynagrodzenie szkoleniowców, organizację obozów sportowych, zakup sprzętu sportowego. Dodatkowo, w 2020 roku kluby mogą zdecydować o przeznaczeniu wszystkich środków na wsparcie pracy trenerów.

Zarząd klubu wraz z trenerami, składa wszystkim zawodnikom najserdeczniejsze życzenia z okazji Dnia Dziecka! Radości i uśmiechu każdego dnia, zdrowia, spełnienia marzeń i wszystkiego co najlepsze!

W tym tygodniu na treningach na zawodników czekają drobne upominki.

Tym razem w cyklu „Poznajmy młodzież” rozmawialiśmy z Jakubem Żbikowskim (2003, junior młodszy), Janem Stankiewiczem (2005, trampkarz) oraz Aureliuszem Kotuszewskim (2009, młodzik).

Jan Stankiewicz (dolny rząd, pierwszy z prawej)

Jak się zaczęła Twoja przygoda z piłką? W jakim wieku udałeś się na pierwszy trening? Kto Ciebie tam zaprowadził? Masz jakieś wspomnienia z początkiem gry w piłkę?

J.Ż.: – Wydaję mi się, że na swój pierwszy trening poszedłem w wieku siedmiu, może ośmiu lat. Pojawiłem się tam z moim przyjacielem – Bartkiem Polonisem, który teraz jest zawodnikiem grającym w Naki Olsztyn. Moim pierwszym trenerem był Kamil Kwiatek. Jeśli chodzi o wspomnienie związane z początkiem przygody z piłką, jest to mój pierwszy turniej, gdzie po kilku tygodniach treningów zajęliśmy czwarte miejsce, było to bodajże w Elblągu.

J.S.: – Dokładnie tak tego nie pamiętam, ale wiem, że zaczęło się od kopania piłki na pobliskim boisku. Graliśmy tam całymi dniami z kumplami. Jakiś czas później był nabór właśnie do drużyny Mrągowii no i pojechałem tam z rodzicami, miałem wtedy 9 lat.

A.K.: – W piłkę zaczynałem grać z tatą na podwórku przy domu. Z czasem zacząłem chodzić grać na Orliku i finalnie w wieku pięciu lat rodzinie zapisali mnie do Mrągowii Mrągowo.

Aureliusz Kotuszewski

W swojej kolekcji masz dużo pucharów, statuetek oraz medali. Która jest dla Ciebie najważniejsza?

J.Ż.: – Nie potrafię wybrać najważniejszego pucharu czy innej nagrody. Jako, że piłka nożna to sport zespołowy, najważniejszą nagrodą jest dla mnie każdy awans do wyższej ligi, który wywalczyłem wraz z kolegami.

J.S.: – Dla mnie najważniejszą statuetką jest „Najlepszy Zawodnik Turnieju” w Barczewie w 2014 roku. Pamiętam, że to był świetny turniej w moim wykonaniu.

A.K.: – Wśród mnóstwa pucharów drużynowych i nagród indywidualnych jest jedna wyjątkowa statuetka. Jest to nagroda „Najlepszego zawodnika drużyny”, którą zdobyłem w dniu moich ósmych urodzin na ogólnopolskim turnieju w Białymstoku. To pierwsza statuetka, jaką dostałem i to ona sprawiła, że na dobre wkręciłem się w piłkę nożną.

Jakub Żbikowski

Pamiętasz może swój dobry mecz, taki, który Ci najlepiej wyszedł?

J.Ż.: – Szczególnie dobrze wspominam dwa mecze. Pierwszy z nich, to mecz w Węgorzewie, w kategorii trampkarz, gdy moim trenerem był Kamil Kwiatek. Połowa naszej drużyny to byli zawodnicy z rocznika 2004, podczas gdy graliśmy przeciwko rywalom urodzonym w 2002 roku. Pojechaliśmy do Węgorzewa, nie przestraszyliśmy się starszych kolegów i wygraliśmy 2:1. Pamiętam, że wtedy naprawdę dałem z siebie 150%. Drugi mecz to spotkanie o awans do I ligi wojewódzkiej w kategorii junior młodszy, gdy drużynę prowadził trener Marek Sosna. Byłem świeżo po kontuzji biodra, pamiętam jak pięć minut przed meczem kolega przyniósł mi leki przeciwbólowe. Mecz był bardzo wyrównany, a w końcówce, co prawda przy odrobinie szczęścia, udało zdobyć mi się bramkę, która przypieczętowała awans do wyższej ligi.

J.S.: – Na pewno było wiele takich meczów, ale nie mam takiego, który by mi utkwił mocno w głowie. Zawsze staram się skupiać  na spotkaniach, które są przede mną, a te co już były to historia.

A.K.: – W ciągu mojej siedmioletniej przygody z piłką zagrałem wiele dobrych meczów. Szczególnie dobrze zapamiętałem mecz ze Stomilem Olsztyn w trakcie turnieju halowego. Strzeliłem w nim dwie bramki i co najlepsze dostałem wtedy statuetkę „Najlepszego Zawodnika Turnieju”.

Jan Stankiewicz (w tle w żółtej koszulce)

Na jakiej pozycji występujesz na boisku? Lubisz tam grać?

J.Ż.: – Od początku mojej gry w młodzieżowej piłce byłem zawodnikiem z zadaniami stricte defensywnymi. Gram na pozycji defensywnego pomocnika, lecz występowałem także na środku i prawym boku obrony. W tym sezonie trener Marek Sosna w kilku meczach przesuwał mnie na pozycje tzw. „8”, lubię tam grać, ale nie jestem zbyt doświadczony na tej pozycji.

J.S.: – Na boisku gram jako pomocnik czy ofensywny czy defensywny, to już zależy od trenera. Na tych pozycjach czuje się najlepiej. Największą satysfakcję dają mi asysty i rozgrywanie akcji, dla tego jest to dla mnie wymarzona pozycja.

A.K.: – Gram na pozycji lewoskrzydłowego. Myślę, że ta pozycja do mnie pasuje, bo bardzo mi się na niej gra. Na pewno nie mam w planach jej zmiany.

Aureliusz Kotuszewski z pucharem

Jakie cele sportowe stawiasz przed sobą?

J.Ż.: – Takim najważniejszym celem na ten moment jest zadebiutowanie w seniorskiej drużynie Mrągowii. Mam nadzieję, że pewnego dnia uda mi się to zrobić.

J.S.: – Moim głównym celem jest gra w drużynie seniorskiej. Chyba właśnie większość młodszych roczników chciała by kiedyś zagrać w drużynie seniorskiej.

A.K.: – Moim celem jest przede wszystkim bycie bardzo dobrym piłkarzem. Gdy po wielu latach treningów, to mi się uda, będę starał się dostać do naszej reprezentacji narodowej i oczywiście do mojego ulubionego klubu.

Jakub Żbikowski, fot. mragowo24.info

Gdybyś mógł wybrać sobie klub, w jakim chciałbyś, na co dzień grać, to co to byłby za klub i dlaczego akurat ten?

J.Ż.: – Jako kibic „Dumy Blaugrany” oczywiście chciałbym być zawodnikiem FC Barcelona. W przeszłości, bardzo spodobał mi się styl gry klubu z Katalonii, czyli tiki-taka. Dodatkowo takie osobowości jak Carles Puyol, Xavi czy Andreas Iniesta przyciągnęły mnie do kibicowania temu klubowi.

J.S.: – Chciałbym grać w Manchesterze United, od dawna darzę ten klub dużą sympatią.

A.K.: – Bez wątpienia jest to FC Barcelona. Od początku jest to mój ulubiony klub, ponieważ imponują mi jego gracze i bardzo lubię styl gry właśnie tej drużyny. Gra w tym klubie to moje największe piłkarskie marzenie.

Aureliusz Kotuszewski

Czy jest jakiś piłkarz, który szczególnie Ci imponuje, swoją grą, postawą na boisku i oczywiście prywatnie?

J.Ż.: – Takimi zawodnikami są z pewnością Federico Valverde i N’Golo Kanté. Wymienieni piłkarze znani są ze swoich żelaznych płuc i dawania z siebie 200% podczas każdego spotkania. Są to zawodnicy z zadaniami typowo defensywnymi, jednak cechują się świetnym przyspieszeniem i techniką, potrafią to wykorzystać w fazie ataku.

J.S.: – Jak u większości młodych piłkarzy jest to Neymar, Ronaldo czy Messi, to ja trochę inaczej patrzę na piłkarzy, bo  zawsze imponowali mi ci, którzy świetnie podawali i mieli więcej asyst niż bramek. U mnie jest to Kevin De Bruyne, który zawsze mi imponował swoim zachowaniem na boisku, świetną techniką i podaniami.

A.K.: – Pewnie nietrudno się domyślić, że jest do Leo Messi. Imponuje mi jego styl gry i mistrzowskie umiejętności. Jest doskonały w tym, co robi i przede wszystkim daje z siebie wszystko. Bardzo chciałbym grać tak jak on i mam nadzieję, że dam radę kiedyś mu dorównać.

Rozpoczynamy cykl wywiadów „Poznajmy młodzież”, w którym będziemy rozmawiali z zawodnikami grup młodzieżowych Mrągowii Mrągowo. Tym razem do tablicy przywołaliśmy – Dawida Krawczyka (2004, junior młodszy), Michała Bejnarowicza (2007, trampkarz) oraz Damiana Sobiecha (2008, młodzik).

Dawid Krawczyk (dolny rząd, drugi z lewej)

Jak się zaczęła Twoja przygoda z piłką? W jakim wieku udałeś się na pierwszy trening? Kto Ciebie tam zaprowadził? Masz jakieś wspomnienia z początkiem gry w piłkę?

D.K.: – Moja przygoda z piłką zaczęła się od grania na przerwach w szkole z kolegami. Wtedy zaproponowali mi, aby poszedł na trening do pobliskiego klubu Start Kozłowo. Miałem wówczas dziesięć lat. Na pierwszy trening udałem się z tatą. To on zawsze mnie motywuje do gry w piłkę.

M.B.: – Moja przygoda z piłką zaczęła się już w wieku 4-5 lat na podwórkowym boisku. Z kolegami całymi dniami kopaliśmy piłkę. Na pierwszy trening do Mrągowii zaprowadziła mnie mama, miałem wówczas sześć lat.

D.S.: – Moja piłkarska przygoda zaczęła się w 2012 r., gdy tata zabrał mnie pierwszy raz na boisko „Orlik” przy ul. Żołnierskiej. Bardzo mi się spodobało i chciałem jeździć tam codziennie. Tata nie zawsze miał czas, ale i tak każdą wolną chwilę spędzaliśmy właśnie tam. W wieku 5 lat mama zapisała mnie do Mrągowii Mrągowo i odwiozła na pierwszy trening. Minęło już prawie siedem lat i mam nadzieję, że to się szybko nie skończy.

Michał Bejnarowicz (drugi z prawej)

W swojej kolekcji masz dużo pucharów, statuetek oraz medali. Która jest dla Ciebie najważniejsza?

D.K.: – Dla mnie najważniejsza jest statuetka dla „Najlepszego zawodnika” podczas turnieju halowego rocznika 2004 w Mrągowie.

M.B.: – W swojej kolekcji mam mnóstwo statuetek i pucharów. Kilkadziesiąt zdobytych wspólnie z drużyną. Chyba taką najważniejszą statuetką jest dla mnie moja pierwsza zdobyta z tytułem „Najlepszego bramkarza turnieju”. Do swoich sukcesów zaliczam także to, że dostałem się do kadry województwa warmińsko-mazurskiego w swoim roczniku.

D.S.: – To prawda, w swojej kolekcji mam bardzo dużo pucharów i medali. Najważniejsza dla mnie nagroda to statuetka „Nadzieje Mrągowii”, którą dostałem na gali klubu. To było wyróżnienie, którego się nie spodziewałem. Dzięki niemu staram się być jeszcze lepszym, udowadniając, że jestem godzien tej nagrody.

Damian Sobiech (drugi z lewej)

Pamiętasz może swój dobry mecz, taki, który Ci najlepiej wyszedł?

D.K.: – Mecz, który zapamiętałem jako jeden z moich najlepszych, to spotkanie na własnym boisku z Roną 03 Ełk. Strzeliłem w nim trzy gole. Mecz był bardzo ciekawy, obfitował w dużo walki na boisku, padło w nim aż jedenaście bramek. Szalę zwycięstwa przechyliliśmy w ostatniej minucie gry, pokonując rywali 6:5.

M.B.: – Nie pamiętam takiego meczu, wszystkie są dla mnie ważne.

D.S.: – Nie pamiętam najlepszego meczu, bo dla mnie każdy jest wyjątkowy i niezapomniany.

Dawid Krawczyk

Na jakiej pozycji występujesz na boisku? Lubisz tam grać?

D.K.: – Na początku gry w Mrągowii występowałem na pozycji napastnika. Dopiero trener Marek Sosna przesunął mnie na skrzydło i tam czuję się najlepiej. Na ten moment to moja optymalna pozycja.

M.B.: – Na początku grałem w polu. Z niewiadomego mi przypadku stanąłem na bramkę i tak już zostało. Do dziś jestem bramkarzem i nie zamierzam nic zmieniać. Szkolę się, jeżdżę na warsztaty bramkarskiej, mam indywidualne treningi z trenerem bramkarzy. Lubię to!

D.S.: – Gram na pozycji środkowego obrońcy. Trener Tomasz Piec idealnie wyczuł, że ta pozycja do mnie pasuje. Podobno dobrze się w niej sprawdzam. Szczerze mówiąc wolę przepychanie się z napastnikami niż strzelanie bramek, to zadanie dla innych kolegów.

Michał Bejnarowicz (górny rząd, drugi z lewej)

Jakie cele sportowe stawiasz przed sobą?

D.K.: – Na pewno jednym z moich celów sportowych jest gra w seniorskiej drużynie. Oczywiście chciałbym zagrać w jak najwyższej lidze. Najważniejsze dla mnie jest czerpanie frajdy z gry w piłkę.

M.B.: – Chcę się ciągle rozwijać, szkolić, trenować i grać na jak najwyższym poziomie.

D.S.: – Największy cel to zostać zawodowym piłkarzem. Potem zostać jednym z najlepszych obrońców. To moje dwa główne cele, które chciałbym w przyszłości zrealizować.

Damian Sobiech

Gdybyś mógł wybrać sobie klub, w jakim chciałbyś, na co dzień grać, to co to byłby za klub i dlaczego akurat ten?

D.K.: – Od dziecka jestem kibicem Realu Madryt i to klub, w którym chciałbym występować.

M.B.: – Liverpool FC, z racji tego, że lubię ligę angielską oraz dodatkowo kibicuję tej drużynie.

D.S.: – Póki co świetnie czuję się w Mrągowii. Znam wszystkich i nie chciałbym ich opuszczać. A co będzie w przyszłości? Czas pokaże.

Michał Bejnarowicz

Czy jest jakiś piłkarz, który szczególnie Ci imponuje, swoją grą, postawą na boisku i oczywiście prywatnie?

D.K.: – Na chwilę obecną nie mam ulubionego piłkarza, ale kiedyś był nim Cristiano Ronaldo, za czasów jego gry w Realu.

M.B.: – Brazylijski bramkarz Alisson, który w dodatku gra w moim ulubionym klubie. W 2019 roku został zwycięzcą Ligi Mistrzów, jest najlepszym bramkarzem świata według IFFHS. Najlepszy goalkeeper Champions League. Jest mocny fizycznie, szybki i pewny swoich interwencji, dlatego wzoruje się na jego grze i taktyce.D.S.: – To jest chyba oczywiste, że moim idolem jest Leo Messi. Imponuje mi swoją kontrolą piłki, postawą na boisku i profesjonalizmem.