Dariusz

Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Nożnej ogłosił terminarz IV ligi na sezon 2018/19. Liga rozpocznie się w weekend (10-11 sierpnia), a Mrągowia Mrągowo pierwsze spotkanie rozegra na wyjeździe z Tęczą Biskupiec.

1. kolejka – (10/11 sierpnia) – Tęcza Biskupiec (wyjazd)
2. kolejka – (14 sierpnia) – Olimpia II Elbląg (dom)
3. kolejka – (17/18 sierpnia) – Mamry Giżycko (wyjazd)
4. kolejka – (24/25 sierpnia) – MKS Korsze (dom)
5. kolejka – (31 sierpnia – 1 września) – ITS Jeziorak Iława (wyjazd)
6. kolejka – (7/8 września) – Polonia Lidzbark Warmiński (dom)
7. kolejka – (14/15 września) – Motor Lubawa (wyjazd)
8. kolejka – (21/22 września) – Mazur Ełk (dom)
9. kolejka – (28/29 września) – Granica Kętrzyn (wyjazd)
10. kolejka – (5/6 października) – Stomil II Olsztyn (wyjazd)
11. kolejka – (12/13 października) – Pisa Barczewo (dom)
12. kolejka – (19/20 października) – GKS Wikielec (wyjazd)
13. kolejka – (26/27 października) – Błękitni Orneta (dom)
14. kolejka – (2/3 listopada) – Warmia Olsztyn (wyjazd)
15. kolejka – (9/10 listopada) – Zatoka Braniewo (dom)
16. kolejka – (16/17 listopada) – Tęcza Biskupiec (dom)
17. kolejka – (23/24 listopada) – Olimpia II Elbląg (wyjazd)

Pełny terminarz

Tomasz Jaroszewski odchodzi z Mrągowii Mrągowo. Zawodnik w przyszłym sezonie będzie grał w klasie okręgowej w Mławiance Mława.

– Przedstawiliśmy mu warunki nowej umowy, chcieliśmy wykupić go ze Startu Nidzica, jednak zawodnik podjął decyzję o zmianie klubu – mówi wiceprezes Mrągowii Roman Kowalski.

21-letni Jaroszewski wystąpił w mrągowskim klubie w 12 meczach w IV lidze.

Dziękujemy zawodnikowi za godne reprezentowanie naszego klubu i życzymy powodzenia w dalszej przygodzie z piłką.

fot. e-lubawa.pl

Półtora roku pracy w Mrągowii Mrągowo podsumowaliśmy z trenerem Tomaszem Aziewiczem, który z końcem sezonu 2018/19 odszedł z klubu.

To było udane półtora roku w roli trenera Mrągowii Mrągowo. Mimo, że początek był kiepski.
– Każdy początek wyobrażał sobie zupełnie inaczej. To były ciężkie chwile dla wszystkich. Sam się zastanawiałem czy zaraz nie dojdzie do zmiany trenera, ale na szczęście dla wszystkich, do tego nie doszło. Drużyna się podniosła. Zarząd wytrzymał ciśnienie i to się opłaciło. Praca w końcu zaczęła dawać takie efekty, jakie sobie życzyliśmy. Zakończyliśmy tamten sezon udanie. Ten od początku był dobry w naszym wykonaniu. Patrząc z perspektywy nasza droga była trochę przez mękę, ale widać było, że ten progres następował małymi krokami. Droga, którą obraliśmy była dobra.

Wynik z minionego sezonu będzie trudno powtórzyć.
– Ja życzę Mariuszowi, aby od razu ten wynik pobił. Jest świetnym fachowcem. Drużyna w minionym sezonie pokazała, że grać potrafi. Każdy z zawodników przyzwyczaił się do wygrywania, więc wierzę, że zbliżający się sezon będzie też udany dla Mrągowii. Zasadniczą różnicą pomiędzy tymi dwoma sezonami było to, że jeżeli rozdzielimy sobie tabele na dwie części – do 6. miejsca i od 6. pozycji, to z drużynami z dolnej części tabeli zdobyliśmy 50 punktów na 60. Z tymi, z którymi teoretycznie mieliśmy wygrać, to robiliśmy to. Brakowało punktów z czołówką. Pewnie z powodu niższych umiejętności, szczęścia, przychylnego traktowania przez sędziów. Generalnie drużyna mentalnie jest gotowa, żeby wypełniać zadania i realizować je na boisku. Cieszy, że jest powtarzalność w wygrywaniu. Oznacza to, że zawodnikom bardzo zależy i są zaangażowani w to co robią.

Kolektyw, to była największa siła drużyny Tomasza Aziewicza?
– Zdecydowanie tak. Zwłaszcza było to widać pod koniec tego sezonu. W drużynie obudził się duch drużyny – chłopcy zaczęli sobie pomagać, rozmawiać ze sobą, było widać, że jeden drugiego napędza. Wszyscy się świetnie ze sobą czuliśmy – będąc w szatni, na treningu, na meczu. To samo było po spotkaniach czy to wygranych, czy przegranych. Widać było, że ta ekipa jest razem i chce ze sobą przebywać. Cieszę się, że tę drużynę tworzą zawodnicy, którzy potrafią schować swoje ego i dodatkowo dać tej drużynie od siebie najwięcej ile potrafią. To przyczyniło się zdecydowanie do naszych wyników.

Skuteczność była największą bolączką tej drużyny?
– To jest zbyt generalne stwierdzenie. Trener nie do końca może mieć na to wpływ. Być może trzeba wzmocnić drużynę napastnikami, którzy gwarantują gole i wtedy automatycznie ta skuteczność byłaby większa. Jeżeli jednak pod uwagę weźmiemy ile goli zdobyli dla nas obrońcy i pomocnicy, to pokazuje właśnie siłę tego kolektywu. Z drugiej strony brakowało typowego snajpera. Mateusz Skonieczka był nieobecny na bardzo dużej ilości meczów, a innego typowego napastnika nie było. Trudno oczekiwać od zawodników, którzy nie grają na tej pozycji, że zagrają z marszu i będą wykorzystywać wszystkiego sytuacje, jakby tak było, to nie graliby w IV lidze. Bardziej tutaj chodzi o czynnik ludzki, a nie jakieś wypracowane schematy.

Który z zawodników zrobił przez te półtora roku największy progres?
– Jestem bardzo mile zaskoczony Łukaszem Michałowskim. Wydawało się, że on w tej lidze gra na doświadczeniu, a jednak pokazał, że chciał się uczyć. Dużo rozmawialiśmy o jego zachowaniach i ustawieniu na boisku. Dawał dużą jakość gry z tyłu. Trzymał obronę w ryzach. Bardzo się cieszę, że tak doświadczony zawodnik chciał się uczyć i poszedł krok do przodu.

Myślę, że duży progres mentalny zanotował Kamil Skrzęta. W pierwszym okresie mojej pracy pamiętam go głównie z machania rękoma i pretensji do sędziów, dyskusji, niepotrzebnych fauli i kartek. Teraz nastąpiła jego przemiana. Nawet sędziowie nie nadążyli za tym i dawali mu kartki z automatu, które później były anulowane. Widać było, że dojrzał, żeby być liderem i kapitanem drużyny, przewodzić ekipie. To jest dla mnie sygnał, że może miałem na to wpływ.

Trudno o innych chłopakach mówić indywidualnie, bo cała drużyna robiła progres i szła do przodu. Nie było jednak takiej osoby, która na początku była na samym końcu, a w pewnym momencie odpaliła i stała się liderem. W różnych meczach ta drużyna miała wiele różnych osób, które ją ciągnęły. Nie mówię tutaj oczywiście o Łukaszu Kuśnierzu, bo on zawsze brał grę na siebie. Wszyscy urośli jako drużyna i to cieszy.

Wydaje mi się, że ten progres całej drużyny spowodowany jest faktem, że w przeciągu półtora roku wszystkie słabe jednostki odpadły, a została grupa, która chciała walczyć, pracować, być jednością i stawać się lepszym.
– Tutaj trafiłeś w sedno. Łańcuch jest tak słaby, jak jego najsłabsze ogniwo. Osoby, które nie pasowały, nie tyle pod kątem umiejętności, a pod kątem mentalnym do drużyny odeszły. Dobór zawodników był bardzo istotny. Jak się wychodziło na trening to była jakość, która wynikała z koncentracji, chęci, cech wolicjonalnych. Przykładem tutaj jest Damian Glinka, który na początku nie dostawał szans, ale cały czas trenował, walczył i swoją postawą zdobył miejsce w pierwszym składzie. Dodatkowo ma najgłośniejszy okrzyk w województwie, a może i w Polsce, co też dodawało animuszu i energii kolegom przed meczami. To była właściwa postawa. W tej drużynie zostali ludzie, którzy chcieli pracować, którzy jak widzieli, że kolega zasuwa, to oni też to robili i pokazywali, że na nich też można liczyć. To była ta esencja.

Przykład Tomasza Jaroszewskiego pokazuje, że można przyjść do klubu z niższej ligi, z miasta oddalonego o 100 km i walczyć na całego. Nie poddawać się. Kibice go bardzo lubią.
– To zawodnik, który posiada cechy wojownika. Nie pęka przed niczym. Ma swoje charakterystyczne okrzyki, które wypowiada w formie żartów, ale one budują atmosferę w tej drużynie. Taki ktoś jest bardzo potrzebny. Swoje niedostatki gry ofensywnej nadrabiał defensywą, walecznością, zadziornością. To zawodnik, na którego zawsze można liczyć. Grał z kontuzją w meczach, nie płakał, tylko wychodził na boisko, żeby pomóc kolegom w odniesieniu zwycięstwa.

To na koniec kilka słów do naszych kibiców.
– „Szoku” zawsze powtarzał, że nigdy nie wspominam o kibicach, więc dobrze, że poruszyłeś ten wątek. Jestem pełen podziwu, że zawsze na naszych meczach była grupa wiernych kibiców, którzy u siebie dbali o oprawy, napędzali całą przyjemną atmosferę, nie tylko działaniami na trybunach, ale też poza nim. Potrafili znaleźć czas, żeby jechać na dalekie wyjazdy – do Susza czy Braniewa. To jest świetne, że są tak bardzo zżyci z klubem ze swojego miasta. To pokazuje, że kolektyw jest w drużynie i w klubie. Są ludzie, którym na sercu leży dobro Mrągowii. Dziękuję, że tworzyli oprawy, robili prezentacje, podejmowali działania dzięki, którym czuliśmy ich wsparcie. Zawsze inaczej gra się jak widzisz, że ktoś Cię wspiera, że jest dla kogo grać i przybić sobie piątkę po meczu i normalnie porozmawiać. Znamy się wszyscy prywatnie, a kibice nigdy nas nie oceniali, zawsze akceptowali nas takimi jakimi jesteśmy, dziękowali za walkę, a po porażce motywowali do lepszej gry i zwycięstwa w następnym meczu. Dziękuję.


Bym zapomniał. „Dzwonek” dopytuje czy nie śniło Ci się po nocach jak krzyczał na meczach „Azia zmiany!”.
– (śmiech) W każdym meczu to słyszałem (śmiech). Był taki moment, że patrzę na ławkę, a tam do wejścia tylko kierownik i ja… (śmiech) Nie chciałem osłabiać drużyny, więc zostawiłem tych zawodników, którzy w tamtym momencie przebywali na boisku. A już tak całkiem poważnie to dobre było to, że jak kogoś zmieniłem, ta osoba strzeliła bramkę, przyczyniła się do zwycięstwa, to tak jakby miał w tym swój udział. Można powiedzieć, że Adam zdobył w przeciągu tych półtora roku kilka punktów dla Mrągowii.

Teraz przed Tobą nowe wyzwanie – Mławianka Mława.
– Od dłuższego czasu zastanawiałem się co dalej będzie. Czy znajdę motywację do pracy w Mrągowii. Prezes uprzedził jednak mój ruch i powiedział, że nie spełni moich oczekiwań. W tym momencie nie miałem żadnego planu na siebie, jednak za dwa dni dostałem nieoczekiwany telefon z Mławianki. Teraz to może komicznie zabrzmi, bo w wywiadzie powiedziałem, że chciałem być bliżej domu, że dojazdy mi doskwierały i rzeczywiście myślałem, żeby zostać w domu. Działacze z Mławy wykazali się dużą determinacją. Widać, że konkretnie podchodzą do swoich celów, szybko chcą wrócić do IV ligi. Zaszczepili we mnie tę wizję. Pokazali wzmocnieniami, że nie rzucają słów na wiatr. Ciekawy projekt, fajne warunki, grzechem było z tego nie skorzystać.

Mariusz Niedziółka został nowym trenerem czwartoligowej Mrągowii Mrągowo. Na stanowisku zastąpił Tomasza Aziewicza.

Niedziółka już w przeszłości przez rok pracował w mrągowskim klubie. W sezonie 2012/13 wywalczył z Mrągowią Mrągowo drugie miejsce w III lidze grupie podlasko-warmińsko-mazurskiej. Ponadto był trenerem m.in. w Vęgorii Węgorzewo, Granicy Kętrzyn, Mamrach Giżycko oraz przez ostatnie dwa lata w MKS-ie Korsze.

Tomasz Aziewicz przestał być trenerem IV ligowej Mrągowii Mrągowo. To wspólna decyzja zarządu klubu i szkoleniowca.

Aziewicz w Mrągowii pracował od 15 grudnia 2017 roku. Pod jego wodzą drużyna rozegrała 45 meczów w IV lidze i zdobyła w nich 76 punktów. Składa się na to 23 zwycięstw, 7 remisów i 15 porażek. Serdecznie dziękujemy trenerowi za pracę z naszą drużyną, za profesjonalne treningi, dobrą atmosferę i zwycięskie mecze. Życzymy wielu sukcesów w dalszej pracy trenerskiej.