Barszczewski: Każdy dzień bez piłki odczuwasz nieco mocniej

W tym trudnym dla wszystkich okresie porozmawialiśmy z Mateuszem Barszczewskim – o wszystkim i o niczym. Chłopakiem stąd, zawodnikiem pierwszej drużyny, trenerem Orlików. Zapraszamy do lektury.

Jak sobie radzisz w tym trudnym okresie? Bez możliwości przyjścia na trening, czy chociażby wyjścia na boisko. W jaki sposób podtrzymujesz swoją formę?

– Przede wszystkim jest to trudny moment, jeśli jesteś prawdziwym fanatykiem piłki nożnej. Każdy dzień bez kontaktu z piłką odczuwasz nieco mocniej. Trening jest dla mnie najlepszą odskocznią od rzeczywistości, a teraz kiedy jest ich brak, staram się jakoś to wszystko zastąpić. Czy to zwykłą pracą na własnym obciążeniu w domu, czy wyjściem biegać albo na rower by podtrzymać kondycję. Nie jest to łatwe, ale jeśli w tym czasie, bez treningów w klubie, robisz coś dla siebie, to już jest coś. Wiadomo trening z piłką to co innego i na pewno jeśli wrócimy, to u wszystkich będą widoczne braki techniczne – u jednych bardziej, u drugich mniej.

W Mrągowii grasz od dziecka, z roczną przerwą na występy w Zniczu Pruszków. Jak wspominasz ten młodzieżowy okres w swojej przygodzie z piłką?

– To prawda, od dziecka kocham piłkę i grałem dla różnych trenerów w grupach młodzieżowych Mrągowii Mrągowo. Był fajny okres jeśli chodzi o zabawę z piłką, w tamtym czasie chciałam przede wszystkim się nią cieszyć i jak najwięcej starałem się trenować, nie liczyło się nic więcej. Rok czasu w zespole juniora młodszego Znicza Pruszków dużo mnie nauczył, może nie tyle piłkarsko, ale tego na czym polega świat piłki i w jaki sposób się on kręci.

fot. Znicz 2000 Pruszków

W drużynie seniorów „żółto-czarnych” jesteś od sezonu 2017/18, dlaczego wtedy zdecydowałeś się na powrót z Pruszkowa do Mrągowa?

– Gdy zacząłem trenować z zespołem seniorów Mrągowii nie było to dla mnie czymś zaskakującym, co innego rozgrywki ligowe, to było coś kompletnie innego niż treningi. Wracając do Mrągowa chciałem zobaczyć i nauczyć się jak się gra z osobami z pewnym doświadczeniem, to jest coś innego niż gra z juniorami. Tutaj musisz wiedzieć – gdzie podać, kiedy zaatakować przeciwnika, nie możesz odstąpić nogi i się bać, grać agresywnie i stanowczo, to było głównie moim celem, nauka tych aspektów.

Na początku grałeś mało, dopiero pół roku później po przyjściu trenera Tomasza Aziewicza stałeś się podstawowym zawodnikiem. Trzy gole i trzy asysty, jak na tak młodego zawodnika, to był niezły wynik.

– Czy ja wiem czy jakiś super niezły wynik? W tamtym czasie chciałem się ogrywać i pokazywać swoją wartość na boisku, nie liczyło się dla mnie zdobywanie bramek czy asyst do czego miałem często okazję.

U trenera Aziewicza grałeś w środku pola, na skrzydle oraz w ataku. Na której z tych pozycji czułeś się najlepiej? Która jest dla Ciebie optymalna?

– Od małego uczyłem się grać jako typowa „8”. Dużo biegać, odbierać piłkę. Mało grałem ofensywnie, bardziej skupiałem się na destrukcji. „Skrzydło”, jak najbardziej jest fajną pozycją, lecz tam trzeba mieć o wiele więcej zdecydowania, co do mnie nie jest podobne. Najlepiej zatem czuję się w środku pola. Częsta ilość kontaktów z piłką pozwala mi się oswoić na boisku. Oczywiście zawsze zagram tam, gdzie mnie trener wystawi. Dam z siebie sto procent i będę robił wszystko, żeby drużyna wygrywała.

Swoją drogą jako „9” nie zdobyłeś żadnego gola. W pewnym momencie pojawiła się delikatna szydera i stwierdzenie, że jesteś „najbardziej defensywnym napastnikiem na świecie”.

– Od napastnika wymaga się głównie strzelania bramek, bycia „lisem pola karnego”, a ja uważam, że nigdy nie byłem do tego stworzony. Grało mi się bardzo trudno, to zupełnie nie moja pozycja.

Pamiętam jak trener Aziewicz wspominał, że widziałby Ciebie jako bocznego obrońcę. Niezły odbiór, szybkość, mogłoby to mieć sens. Jednak nigdy tego nie zrealizował. Jak Ty to widzisz?

– Grałem kiedyś jako lewy obrońca, ale było to w… orliku. Zdecydowanie gra w tym wieku różni się od rozgrywek seniorskich. Współczesny boczny obrońca musi być szybki, zwinny, dobrze wyszkolony technicznie, gdyż często to na nich spoczywa odpowiedzialność za budowanie akcji ofensywnych na samym jej początku. Potrzebna jest maksymalna koncentracja, gdyż przeciwnik czeka, aby tylko im odebrać piłkę. Musi mieć także dobre dośrodkowanie. Może ta pozycja by wypaliła u mnie, jednak najpierw potrzebowałbym do tego odpowiedniego przygotowania i ciężkiej pracy.

fot. Jeziorak Iława

Po przyjściu trenera Mariusza Niedziółki nadal jesteś podstawowym zawodnikiem. Jesienią trzy gole, trzy asysty, jak ocenisz minioną rundę w swoim wykonaniu?

– Szczerze mówiąc miniona runda była dla mnie fatalna. Raz grało mi się dobrze, a raz całkowicie byłem odcięty, nie wiedziałem co mam zrobić z piłką, miałem problem z wykorzystywaniem dobrych sytuacji. Mocno wierzyłem, że to się zmieni w rundzie wiosennej. Niestety na razie nie doszła do skutku…

W Mrągowii rozegrałeś do tej pory 70 meczów ligowych, w których zdobyłeś osiem bramek. Które spotkanie uważasz za najlepsze? Która bramka dla Ciebie była najpiękniejsza, ma największe znaczenie?

– Nie mam ani takiego spotkania, ani takiej bramki. W każdym meczu staram się dać z siebie 100% i zejść z boiska z podniesioną głową, że swoją robotę wykonałem dobrze. Raz to wychodzi, a raz nie. Jestem ambitnym człowiekiem i stawiam sobie poprzeczkę coraz wyżej.

Dodatkowo od niedawna w Mrągowii prowadzisz treningi Orlików. Jak Ci się podoba? Spełniasz się w tej roli?

– Oczywiście, że się spełniam. Oprócz grania w piłkę, zostanie trenerem było również wielkim moim marzeniem. Uczenie innych gry w piłkę, pokazywanie im różnych zachowań na boisku, to jest coś innego niż sam na nim jesteś. Dzieciaki podchodzą, pytają się o różne aspekty, chcą się czegoś uczyć, a to mnie jeszcze bardziej cieszy, bo piłką nożną można zbudować charakter dziecka. Duże w tym miejscu podziękowania trenerowi Karolowi Lemecha za zaufanie, wprowadzenie mnie do tej roli, wskazówki, rady i naukę.

Nie można pominąć kwestii piłki halowej. Trochę fajnych momentów na arenie województwa za Tobą w hali.

– Piłka halowa to coś innego niż gra na boisku trawiastym. Tam jest mniej czasu na podjęcie decyzji, mniej miejsca. O dziwo gra mi się lepiej i wygodniej. Z KoGo Team wygraliśmy mistrzostwo Mrągowa, zdobyliśmy Wojewódzki Puchar Polski, zostaliśmy wicemistrzem województwa warmińsko-mazurskiego w futsalu. Reprezentowaliśmy Warmię i Mazury na szczeblu ogólnopolskim w meczu Pucharu Polski. To oczywiście cieszy, ale ważniejsze dla mnie jest boisko. To, że do bramki przeciwnika masz zdecydowanie dalej, że trudniej zdobyć gola, ta cała meczowa otoczka i adrenalina.

fot. Rafał Samsel

Pozostaje życzyć dużo zdrowia i miejmy nadzieję, że już niebawem wrócimy do tego, co kochamy najbardziej, czyli piłki nożnej.

– Chyba każda osoba, która miała do czynienia z piłką nożną, czeka na ten moment, kiedy wrócą ligi regionalne, a w telewizji znów zaczną transmitować mecze na najwyższych poziomach. Z tego miejsca przesyłam dużo zdrowia kolegom z boiska, trenerom, swoim podopiecznym, działaczom i kibicom. Do rychłego zobaczenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TABELA

PozycjaKlubMPkt
13077
23063
33054
43054
53052
63051
73047
83046
93041
103038
113033
123029
133027
143026
153024
163020